Rozdział trochę przed terminem, ale to chyba dobrze :) Chyba przestanę się plątać w czasie. Koniec września, cała moja sytuacja już się ustabilizowała. A teraz czytajcie:
A jednak jeszcze raz wam przeszkodzę.
Dedyk dla Charlotte Petrova'y za szczerą opinię.
- Jak mogłaś? Jak mogłaś ?! - obrzydliwe charknięcie i ogłuszający krzyk gwałtownie ją obudził. -Wyszłam na kilka godzin, a ty w tym czasie zdążyłaś zniszczyć...Zniszczyć...-usiadła na ziemi i wybuchnęła płaczem, co w przypadku tej arystokratki było ogromnym poniżeniem. Hermiona uważniej przyjrzała się jej twarzy. Zielone oczy, teraz były zapuchnięte i przekrwione. Czarny tusz do rzęs i ciemny cień do powiek spływały powoli, razem ze łzami po bladych policzkach kobiety. Pomyślała o tym, jak wczoraj wypuściła nie chcący - ale jednak - Dracona. Nie wierzyła w to, co sama czuła. Powoli ogarniało ją współczucie i litość dla oprawczyni. Postanowiła podejść do niej i usiąść obok. Jakoś pocieszyć. Powiedzieć, że na pewno wróci, bo przecież ona kochała jego, a on ją. Podeszła bliżej i już miała usiąść, gdy poczuła ogromny ból w lewej piersi.
Pansy nadal siedząc celowała w nią różdżką i kreśliła skomplikowane kształty wskazując na różne części jej ciała. Na jej twarzy malowała się przeraźliwa nienawiść i ogromna żądza krwi. Nie używała Cruciatusa. To było coś o wiele, wiele gorszego. Bolało bardziej. Piekło, jakby zamiast krwi w jej żyłach pulsował ogień. Skóra zaczęła jej pękać, jak stłuczone jajko.
-Aaaaaaaa...Aaaaa...Aaa.- wysokie dźwięki wydobywały się z jej piersi, wstrząsając jej ciałem prawie tak jak ból. Zemdlała. Ostatnie co zobaczyła to stojąca nad nią kobietę, która uśmiechała się przykładając różdżkę do jej serca.
^^^
Obudził ją ogromny ból całego ciała, a przed oczami znowu stanął jej widok Pansy. Klęczała w jej krwi, ale robiła coś dziwnego. Leczyła jej rany dyptamem. Ból powoli ustępował. Nie wiedziała co ma zrobić. Zamknąć oczy z powrotem ? Przeprosić ją i wszystko wyjaśnić ? Czy wygarnąć jej, że to wszystko, co teraz przeżywa, to wyłącznie wina służenia Czarnemu Panu ? Nie wiedziała co dokładnie powie, ale otworzyła usta. Wtedy znów poczuła ból, jednak lżejszy niż przedtem. Pansy była jak prometejski orzeł, który najpierw zadawał ból, a później czekał na powrót ofiary do zdrowia, by powtórzyć cały rytuał.
-Nie...Proszę ! To naprawdę nie ja ! - czuła, jakby sztylety wbijały się w coraz to głębsze części jej lewitującego ciała. Kobieta jej nie słuchała. Była skupiona na zemście i zamierzała jej dokonać. Po kilku minutach tortur myślała, że zwariuje, że ból zmieni jej zmysły w bezwartościową papkę. Chociaż tego nie chciała, oczy same jej się zamknęły. I wtedy ktoś wszedł, a ona spadła twardo na podłogę czując jeszcze skutki zaklęcia.
-Co ty robisz idiotko?! - była zbyt zmęczona by rozpoznać głos. Z resztą nie musiała tego robić. Wolała spokojnie leżeć na podłodze i czekać aż wszystko się samo ułoży. - Jak możesz dręczyć ją tak, że cały zamek słyszy?
-Nie pouczaj mnie, skoro nie wiesz co zrobiła! Ta szlama...
-Tak trudno było rzucić zaklęcia wyciszające na pokój?
-Ja jej nie...
-Nie obchodzi mnie to! W tym tygodniu wpadłaś już trzy razy, a ja cię trzy razy ratowałem. Nie mam najmniejszej ochoty kulić ogona przed Czarnym Panem za to, że ty...
-W niczym mi nie pomagasz ! Ty ? Trzy razy przed Czarnym Panem ? Ty, ty skończony tchórzu ?
-Tak, ja. Za to co dla ciebie robię powinnaś teraz klękać i dziękować. I nie przerywaj mi ! Masz tu to twoje gówno. Nakarmiłem je wczoraj, ale nie myśl, że będę coś dla ciebie robił jeszcze raz. Zobaczymy czy przetrwasz tydzień.
-Wisi mi twoja pomoc. Wsadź sobie ją w twój zasrany odbyt. I nie martw się, nie odezwę się do ciebie słowem!
-To dobrze. Chętnie bym patrzył jak składasz Wieczystą Przysięgę, ale nie mam czasu i ochoty, żeby na ciebie patrzeć. Żegnaj się ze swoją niewolnicą, za kilka godzin kogoś po nią przyślę. Dobrze ci radzę, żeby była wtedy przy zmysłach.
Ból powoli ustępował. Nie wiedziała co się teraz z nią stanie. Rozjaśniało jej się w głowie. Nie była z tego zadowolona. Razem z wybawieniem pojawiło się o wiele więcej pytań niż wcześniej.
Kto wczoraj ją uratował ? Kto chciał się ukryć, chociaż ocalił jej życie ? Kto wszedł do pokoju ? Dlaczego ten człowiek powiedział, że karmił nietoperza ? Usiłowała sobie przypomnieć głos mężczyzny. Znała go. I to bardzo dobrze, ale nie mogła skojarzyć z żadną osobą.
- Słyszysz czy nie? Powiedziałam, żebyś zeszła mi z oczu ! - głos Pansy przerodził się w krzyk, więc wstała. Kierując się w stronę parawanu dostała kolejny rozkaz.
-Nie ! Nie tam ! Do czasu jego przyjścia będziesz siedziała w łazience. No już ! Na co czekasz ? Idź rzesz !
Zdenerwowała się. Dobrze. Może siedzieć w łazience, ale zgodnie z logiką, skoro miał ją ktoś stąd zabrać to nie jest już zniewolona u tej dziewuchy.
Zacisnęła powieki i odwróciła się.
-Nie. Nie pójdę.
Pansy wyglądała jakby zaraz miała dostać szału, więc dodała
-Nie jestem twoją niewolnicą. - żyła na skroni kobiety coraz mocniej pulsowała.
-Jak to nie jesteś ? Masz wykonywać moje polecenia ! Koniec ! Kropka !
-Nie pójdę. Nie będę siedziała na ziemi, albo na muszli jak jakaś debilka.
-Powiedziałam, że masz tam iść Granger!- oczy wychodziły jej z orbit, a Hermionę coraz bardziej bawiły jej reakcje. Chyba udzieliła jej się atmosfera tego zamku, lecz teraz mało ją to obchodziło.
- Pansy. Nie denerwuj się. Po pierwsze wiem że mam na nazwisko Granger, po drugie chcę spędzić ten czas w normalnych warunkach. - obieta była wściekła. Bardzo wściekła, ale nie umiała zgasić Hermiony, tak aby przestała się z nią kłócić.
-Granger !!! Nawet nie wiesz jak się cieszę że się ciebie pozbędę !
- Z wzajemnością.- Odpowiedziała z przesadną uprzejmością.
Parkinson nie wiedziała co ma zrobić, więc wzięła różdżkę, machnęła nią kilka razy i z wyrazem wściekłej bezsilności wskazała palcem na drzwi, które wcześniej prowadziły do łazienki. Hermiona uśmiechnęła się z poczuciem, wygranej i z podniesioną głową podeszła do drzwi. Kiedy je otwarła, zobaczyła bibliotekę. Na środku okrągłego pomieszczenia znajdował się stół i proste, drewniane krzesło. Jak ja dawno nie czytałam żadnej książki...- pomyślała ze smutkiem wchodząc do pokoju.
-I nie wychodź !
-A co jeśli będę musiała skorzystać z toalety ?
-GRANGER!
-Przecież to ustaliłyśmy. Tak się nazywam. Nie widzę sensu, żeby to więcej powtarzać.
-Idź. I się zamknij !
Pierwszy raz od kilku lat na jej twarz wystąpił mściwy uśmiech. Powoli, z podniesioną głową zamknęła drzwi, jeszcze w ostatnim momencie uśmiechając się do kobiety.
Powoli spoglądała na każdy z regałów, po kolei. Tak chciała, aby było tu coś ciekawego. Ale nie. Czego się spodziewała ? Wokół same księgi rodem z Hogwarckiego działu tomów zakazanych, a ona ma przy nich przesiedzieć kilka godzin. Chyba wolałaby siedzieć w łazience na puszystym dywaniku. No ale dobrze - pomyślała - wykłócałam się o taki luksus, więc taki luksus mam. Postanowiła zapytać Pansy o jakieś podręczniki, lecz gdy pchnęła drzwi te się nie ruszyły. Naprawdę musiała zdenerwować kobietę. Zadziwiające było to, że teraz, wśród książek poczuła samotność. Nie miała najmniejszej ochoty czytać horrorów. Dość miała przemocy wokół. Nie widziała jeszcze wszystkiego, co tu się działo i nie miała ochoty widzieć. Lepszy od tego był nawet czerwony kapturek, którego znała praktycznie na pamięć. Usiadła z powrotem na krześle i pogrążyła się w otchłani tęsknoty, we wspomnieniach. Tak dawno nie widziała Rona...Chwila...
Myślała, że się rozpłacze. Rozmawiała z nim kilka dni przed wyprawą... Właśnie sobie uświadomiła, że Harry nie dawał o sobie znać, więc Ron miał jechać go znaleźć. Gdzie on mógł teraz być ?
Chciała o nim zapomnieć, nie martwić się, myśleć pozytywnie, ale nie mogła. Przemogła się. Podeszła do ostatniego regału, w którym okładki nie były czarne, tylko kolorowe. Wybrała najcieplejszy odcień zieleni, jaki zdołała znaleźć. "Geografia śmierci". Przewertowała książkę. Głównie jakieś atlasy, mapy i zdjęcia zwierząt. Nie tak źle.
^^^
W odległym końcu zamku toczyła się rozmowa, która miała zasądzić o jej losie.
- Panie...proszę. - postać klęczała i całowała skraj szaty bladego mężczyzny na tronie.
- Powiedziałem, że pomyślę. - głos był cichy, ale i tak mroził krew w żyłach.
- Panie.. .- głos drugiego mężczyzny zadrżał.
-Nie dokończyłem. Wyślę ją gdzieś. Na kilka miesięcy. Będziesz mógł zatrzymać niewolnicę na tyle, żeby cię zaspokoiła i zraziła do siebie. Znam cię. Wiem, że jej nie kochasz. Tak dobry śmierciożerca jak ty nie mógłby kochać szlamy i zdrajczyni. Śmierciożercy nie kochają.
-Panie... Dziękuję, dziękuję... - postać podniosła się i skłaniając jeszcze kilka pokłonów wyszła z komnaty, by z uśmiechem na ustach pójść do swoich komnat i przygotować je dla nowego gościa.
Jak myślicie? Do kogo trafi Hermiona? Vulnera Sanatrum (Kochana betka ♥) Twierdzi, że się domyśla. A wy?
Kaki