środa, 25 września 2013

Zemsta przynosi Wybawienie. Rozdział 6

Rozdział trochę przed terminem, ale to chyba dobrze :) Chyba przestanę się plątać w czasie. Koniec września, cała moja sytuacja już się ustabilizowała. A teraz czytajcie:

A jednak jeszcze raz wam przeszkodzę.

Dedyk dla Charlotte Petrova'y za szczerą opinię.


- Jak mogłaś? Jak mogłaś ?! - obrzydliwe charknięcie i ogłuszający krzyk gwałtownie ją obudził. -Wyszłam na kilka godzin, a ty w tym czasie zdążyłaś zniszczyć...Zniszczyć...-usiadła na ziemi i wybuchnęła płaczem, co w przypadku tej arystokratki było ogromnym poniżeniem. Hermiona uważniej przyjrzała się jej twarzy. Zielone oczy, teraz były zapuchnięte i przekrwione. Czarny tusz do rzęs i ciemny cień do powiek spływały powoli, razem ze łzami po bladych policzkach kobiety. Pomyślała o tym, jak wczoraj wypuściła nie chcący - ale jednak - Dracona. Nie wierzyła w to, co sama czuła. Powoli ogarniało ją współczucie i litość dla oprawczyni. Postanowiła podejść do niej i usiąść obok. Jakoś pocieszyć. Powiedzieć, że na pewno wróci, bo przecież ona kochała jego, a on ją. Podeszła bliżej i już miała usiąść, gdy poczuła ogromny ból w lewej piersi.

Pansy nadal siedząc celowała w nią różdżką i kreśliła skomplikowane kształty wskazując na różne części jej ciała. Na jej twarzy malowała się przeraźliwa nienawiść i ogromna żądza krwi. Nie używała Cruciatusa. To było coś o wiele, wiele gorszego. Bolało bardziej. Piekło, jakby zamiast krwi w jej żyłach pulsował ogień. Skóra zaczęła jej pękać, jak stłuczone jajko.

-Aaaaaaaa...Aaaaa...Aaa.- wysokie dźwięki wydobywały się z jej piersi, wstrząsając jej ciałem prawie tak jak ból. Zemdlała. Ostatnie co zobaczyła to stojąca nad nią kobietę, która uśmiechała się przykładając różdżkę do jej serca.

^^^

Obudził ją ogromny ból całego ciała, a przed oczami znowu stanął jej widok Pansy. Klęczała w jej krwi, ale robiła coś dziwnego. Leczyła jej rany dyptamem. Ból powoli ustępował. Nie wiedziała co ma zrobić. Zamknąć oczy z powrotem ? Przeprosić ją i wszystko wyjaśnić ? Czy wygarnąć jej, że to wszystko, co teraz przeżywa, to wyłącznie wina służenia Czarnemu Panu ? Nie wiedziała co dokładnie powie, ale otworzyła usta. Wtedy znów poczuła ból, jednak lżejszy niż przedtem. Pansy była jak prometejski orzeł, który najpierw zadawał ból, a później czekał na powrót ofiary do zdrowia, by powtórzyć cały rytuał.

-Nie...Proszę ! To naprawdę nie ja ! - czuła, jakby sztylety wbijały się w coraz to głębsze części jej lewitującego ciała. Kobieta jej nie słuchała. Była skupiona na zemście i zamierzała jej dokonać. Po kilku minutach tortur myślała, że zwariuje, że ból zmieni jej zmysły w bezwartościową papkę. Chociaż tego nie chciała, oczy same jej się zamknęły. I wtedy ktoś wszedł, a ona spadła twardo na podłogę czując jeszcze skutki zaklęcia.

-Co ty robisz idiotko?! - była zbyt zmęczona by rozpoznać głos. Z resztą nie musiała tego robić. Wolała spokojnie leżeć na podłodze i czekać aż wszystko się samo ułoży. - Jak możesz dręczyć ją tak, że cały zamek słyszy?

-Nie pouczaj mnie, skoro nie wiesz co zrobiła! Ta szlama...

-Tak trudno było rzucić zaklęcia wyciszające na pokój?

-Ja jej nie... 
-Nie obchodzi mnie to! W tym tygodniu wpadłaś już trzy razy, a ja cię trzy razy ratowałem. Nie mam najmniejszej ochoty kulić ogona przed Czarnym Panem za to, że ty...

-W niczym mi nie pomagasz ! Ty ? Trzy razy przed Czarnym Panem ? Ty, ty skończony tchórzu ?

-Tak, ja. Za to co dla ciebie robię powinnaś teraz klękać i dziękować. I nie przerywaj mi ! Masz tu to twoje gówno. Nakarmiłem je wczoraj, ale nie myśl, że będę coś dla ciebie robił jeszcze raz. Zobaczymy czy przetrwasz tydzień.

-Wisi mi twoja pomoc. Wsadź sobie ją w twój zasrany odbyt. I nie martw się, nie odezwę się do ciebie słowem!

-To dobrze. Chętnie bym patrzył jak składasz Wieczystą Przysięgę, ale nie mam czasu i ochoty, żeby na ciebie patrzeć. Żegnaj się ze swoją niewolnicą, za kilka godzin kogoś po nią przyślę. Dobrze ci radzę, żeby była wtedy przy zmysłach. 

Ból powoli ustępował. Nie wiedziała co się teraz z nią stanie. Rozjaśniało jej się w głowie. Nie była z tego zadowolona. Razem z wybawieniem pojawiło się o wiele więcej pytań niż wcześniej. 

Kto wczoraj ją uratował ? Kto chciał się ukryć, chociaż ocalił jej życie ? Kto wszedł do pokoju ? Dlaczego ten człowiek powiedział, że karmił nietoperza ? Usiłowała sobie przypomnieć głos mężczyzny. Znała go. I to bardzo dobrze, ale nie mogła skojarzyć z żadną osobą. 

- Słyszysz czy nie? Powiedziałam, żebyś zeszła mi z oczu ! - głos Pansy przerodził się w krzyk, więc wstała. Kierując się w stronę parawanu dostała kolejny rozkaz.

-Nie ! Nie tam ! Do czasu jego przyjścia będziesz siedziała w łazience. No już ! Na co czekasz ? Idź rzesz !

Zdenerwowała się. Dobrze. Może siedzieć w łazience, ale zgodnie z logiką, skoro miał ją ktoś stąd zabrać to nie jest już zniewolona u tej dziewuchy.

Zacisnęła powieki i odwróciła się.

-Nie. Nie pójdę. 

Pansy wyglądała jakby zaraz miała dostać szału, więc dodała

-Nie jestem twoją niewolnicą. - żyła na skroni kobiety coraz mocniej pulsowała.

-Jak to nie jesteś ? Masz wykonywać moje polecenia ! Koniec ! Kropka !

-Nie pójdę. Nie będę siedziała na ziemi, albo na muszli jak jakaś debilka.

-Powiedziałam, że masz tam iść Granger!- oczy wychodziły jej z orbit, a Hermionę coraz bardziej bawiły jej reakcje. Chyba udzieliła jej się atmosfera tego zamku, lecz teraz mało ją to obchodziło.

- Pansy. Nie denerwuj się. Po pierwsze wiem że mam na nazwisko Granger, po drugie chcę spędzić ten czas w normalnych warunkach. - obieta była wściekła. Bardzo wściekła, ale nie umiała zgasić Hermiony, tak aby przestała się z nią kłócić.

-Granger !!! Nawet nie wiesz jak się cieszę że się ciebie pozbędę !

- Z wzajemnością.- Odpowiedziała z przesadną uprzejmością. 

Parkinson nie wiedziała co ma zrobić, więc wzięła różdżkę, machnęła nią kilka razy i z wyrazem wściekłej bezsilności wskazała palcem na drzwi, które wcześniej prowadziły do łazienki. Hermiona uśmiechnęła się z poczuciem, wygranej i z podniesioną głową podeszła do drzwi. Kiedy je otwarła, zobaczyła bibliotekę. Na środku okrągłego pomieszczenia znajdował się stół i proste, drewniane krzesło. Jak ja dawno nie czytałam żadnej książki...- pomyślała ze smutkiem wchodząc do pokoju.

-I nie wychodź !

-A co jeśli będę musiała skorzystać z toalety ?

-GRANGER!

-Przecież to ustaliłyśmy. Tak się nazywam. Nie widzę sensu, żeby to więcej powtarzać.

-Idź. I się zamknij !

Pierwszy  raz od kilku lat na jej twarz wystąpił mściwy uśmiech. Powoli, z podniesioną głową zamknęła drzwi, jeszcze w ostatnim momencie uśmiechając się do kobiety.

Powoli spoglądała na każdy z regałów, po kolei. Tak chciała, aby było tu coś ciekawego. Ale nie. Czego się spodziewała ? Wokół same księgi rodem z Hogwarckiego działu tomów zakazanych, a ona ma przy nich przesiedzieć kilka godzin. Chyba wolałaby siedzieć w łazience na puszystym dywaniku. No ale dobrze - pomyślała - wykłócałam się o taki luksus, więc taki luksus mam. Postanowiła zapytać Pansy o jakieś podręczniki, lecz gdy pchnęła drzwi te się nie ruszyły. Naprawdę musiała zdenerwować kobietę. Zadziwiające było to, że teraz, wśród książek poczuła samotność. Nie miała najmniejszej ochoty czytać horrorów. Dość miała przemocy wokół. Nie widziała jeszcze wszystkiego, co tu się działo i nie miała ochoty widzieć. Lepszy od tego był nawet czerwony kapturek, którego znała praktycznie na pamięć. Usiadła z powrotem na krześle i pogrążyła się w otchłani tęsknoty, we wspomnieniach. Tak dawno nie widziała Rona...Chwila...

Myślała, że się rozpłacze. Rozmawiała z nim kilka dni przed wyprawą... Właśnie sobie uświadomiła, że Harry nie dawał o sobie znać, więc Ron miał jechać go znaleźć. Gdzie on mógł teraz być ?
Chciała o nim zapomnieć, nie martwić się, myśleć pozytywnie, ale nie mogła. Przemogła się. Podeszła do ostatniego regału, w którym okładki nie były czarne, tylko kolorowe. Wybrała najcieplejszy odcień zieleni, jaki zdołała znaleźć. "Geografia śmierci". Przewertowała książkę. Głównie jakieś atlasy, mapy i zdjęcia zwierząt. Nie tak źle. 


^^^


W odległym końcu zamku toczyła się rozmowa, która miała zasądzić o jej losie.

- Panie...proszę. - postać klęczała i całowała skraj szaty bladego mężczyzny na tronie.

- Powiedziałem, że pomyślę. - głos był cichy, ale i tak mroził krew w żyłach.

- Panie.. .- głos drugiego mężczyzny zadrżał.

-Nie dokończyłem. Wyślę ją gdzieś. Na kilka miesięcy. Będziesz mógł zatrzymać niewolnicę na tyle, żeby cię zaspokoiła i zraziła do siebie. Znam cię. Wiem, że jej nie kochasz. Tak dobry śmierciożerca jak ty nie mógłby kochać szlamy i zdrajczyni. Śmierciożercy nie kochają. 

-Panie... Dziękuję, dziękuję... - postać podniosła się i skłaniając jeszcze kilka pokłonów wyszła z komnaty, by z uśmiechem na ustach pójść do swoich komnat i przygotować je dla nowego gościa.

Jak myślicie? Do kogo trafi Hermiona? Vulnera Sanatrum (Kochana betka ♥) Twierdzi, że się domyśla. A wy?

Kaki

wtorek, 17 września 2013

Targana emocjami- Rozdział 5

Wiem, że rozdział trochę nudnawy i krótki , ale stanowi on wstęp do wszystkiego, co będzie się działo, tak jak te wcześniejsze :) Bardzo przepraszam Cię , moja droga betko, ale już i tak za długo wszyscy czekali na rozdział, dlatego rozdział bez betki. A teraz muszę się wytłumaczyć :) Przez ostatnie półtora tygodnia byłam ćwiartowana nożyczkami i darta na kawałki, nie dość tego wszystkiego zepsuł mi się dysk twardy czy jakoś tak w każdym bądź razie komputer :'( Straciłam wszystko i niestety musiałam zacząć od początku z rozdziałem. Koniec tłumaczenia się :) Możecie czytać:

- Siadaj szmato. - Powiedziała Pansy z pogardą. Hermiona posłusznie spuściła głowę i usiadła na podłodze w wielkiej, obszernej komnacie. - Są 3 zasady, których masz nie łamać pod żadnym warunkiem. -wycedziła przez zęby. - Raz- nie odzywasz się. W ogóle. Chyba, że cię o coś zapytam. Dwa- Wykonujesz KAŻDE polecenie. Trzy- zawsze jesteś blisko mnie. Zawsze. Kiedy wyjeżdżam będzie ktoś przychodził i cię pilnował. Posiłki mój skrzat będzie ci zanosił do twojego kąta.

Wzdrygnęła się. Ile ona ma tu wytrzymać? Rok, dwa? Ile będzie trwał ten koszmar? Ton Pansy... przecież jeszcze nie dawno chodziły razem do szkoły. Były nawet trochę do siebie podobne! Teraz traktowała ją tak...Tak jak traktuje się tutaj niewolnice- dopowiedział wstrętny głosik w jej głowie. Wiedziała, że mogła gorzej trafić. Wiedziała, że to cud, że jeszcze żyje. Harry...Pewnie leży nadal w tych piwnicach. Co mu zrobią? A Ginny? Trafiła do Alecto, która nigdy nie przepuszcza okazji aby używać diabelskich zaklęć....Oczywiście pod pozorem "wydobywania informacji".


Pansy poruszyła się. Hermiona podniosła głowę i zauważyła, że jej pani wskazuje palcem na biały parawan, przez który prześwitywał cienki materac położony na ziemi, i malutki stolik postawiony obok. Zrozumiała, że ma tam iść i że to będzie jej ,,kącik''. Usiadła na niewygodnym, przeżartym przez mole kocu. Wtedy odezwała się Pansy.


- Wychodzę. Masz tu siedzieć i nie dotykać niczego, co służy prawdziwym czarodziejom - Uśmiechnęła się wyniośle. Otworzyła mahoniowe drzwi i poszła. Tak po prostu.


Hermiona nadal siedziała w kącie. Rozejrzała się po pokoju. Pierwsze co jej się rzuciło w oczy to okna wysokie od podłogi do sufitu. Podeszła do nich, aby zobaczyć gdzie jest. To co zobaczyła ją przeraziło.

Za szybą rozciągała się...pustynia. Bezkresna, ogromna, gorąca otchłań jakby paszcza lwa, która tylko czeka, aby ją wciągnąć. Ale nie tylko to tak ją przestraszyło. Pałac znajdował się co najmniej kilkanaście metrów nad ziemią. A przecież była pewna, że idąc tu ze swoją...panią- skrzywiła się- podążała cały czas w dół. Jak wielkie jest to zamczysko? Albo inaczej... Jak zamczysko może latać? Nawet ona nie mogła wpaść na pomysł jakie zaklęcie spowodowałoby lewitację tak wielkiego gmachu?

Z rozmyślań wyciągnęło ją ciche piknięcie. Powoli podeszła do drzwi, z których -jak jej się wydawało- usłyszała dźwięk. Otworzyła mały schowek, który natychmiast przeobraził się w luksusową toaletę. Rozejrzała się i... coś przemknęło jej nad głową. Obejrzała się i zobaczyła nietoperza. Natychmiast zapaliła jej się czerwona lampka. Jeżeli Pansy nie miała zamiaru jej go pokazać, to na pewno zostanie ukarana za to, że otworzyła te drzwi. Nagle ssak zniknął jej z oczu. Wpadła w panikę. Biegała po pokoju szukając jakiegoś wgłębienia, otwartej szafy do której mógłby wlecieć uciekinier. Nie znalazła nic takiego prócz regału z książkami, ale tam także nie było nietoperza. Uspokoiła się odrobinę wracając do myśli, że jeśli będzie szukać bez celu, to nigdy go nie znajdzie. Powoli rozejrzała się po salonie, próbując znaleźć coś pomocnego, albo jakąś przynętę. I nagle zobaczyła coś, przez co przeszły ją ciarki. Jedno z okien. Otwarte. Na oścież. Idealny sposób ucieczki. Nie mogła nic zrobić. gdyby zamknęła okno, a nietoperz by wrócił straciłaby jedyną deskę ratunku. Chociaż gdyby nietoperz nadal był w salonie to mógłby uciec...Po chwilowym rozważeniu za i przeciw postanowiła zostawić okno otwarte.


Wróciła do schowka - łazienki. Nie zauważyła dotychczas jednego szczegółu. Na poziomej, srebrnej rurze, zamontowanej najwidoczniej celowo wisiała klatka. Miała około dwóch łokci średnicy i trzech stóp wysokości. I była pozłacana. Na środku zamiast kłódki na drzwiczkach przyspawana była mała plakietka na której wygrawerowano imię. Krótkie, ale drapieżne. Spojrzała jeszcze raz. Tak. to prawda. Pansy nadal go kochała. Ale żeby aż do tego stopnia by nazwać coś jego imieniem? Bo na wizytówce ciągle skrzyło się wyraźne:


 Dracon


O nie ! - Jęknęła w duchu. Jeżeli Pansy na prawdę tak kochała tego okrutnego człowieka, to co zrobi jej, głupiej niewolnicy, która wypuściła coś, co najbardziej jej go przypominało? Nie obchodziły ją rozterki uczuciowe tej kobiety. Ale już jej (Hermiony) upokorzenie tak. Jak mogła być tak bezmyślna? Przywołał ją tam głupi dźwięk, na który nie powinna nawet zwrócić uwagi! Zamknęła oczy myśląc rozpaczliwie. Gdy je otworzyła jedyne co zobaczyła to wielkie okno za którym właśnie zachodziło słońce. A może by tak...Nie nie mogę! Ale to byłby koniec mojej męki... Obiecałaś, że wszyscy z tego wyjdą! Nie...Nie mogę, nie wytrzymam...Ron...Dumbledore! Pomocy! Miała ochotę krzyczeć. Tak, aby ją usłyszeli...Zmęczona usiadła na materacu. Nadal biła się z myślami. Tak przez dłuższy czas. Ile to mogło trwać? Sama nie wiedziała. Słońce kryło się już za horyzontem, gdy postanowiła. Podeszła powoli, lecz stanowczo do okna. Otwarła je. Ustąpiło...Spojrzała jeszcze raz w dół. Przeszedł ją dreszcz. Pomyślała o Ginny. Jak ona może ją tak zostawić? Przecież nic nie mogę zrobić! Zamknęła oczy. Zrobiła jeszcze jeden mały krok. Wystawiła nogę. Najpierw jedną. Nie znalazła oparcia. Zagrzmiał piorun. Zaraz zacznie się burza-pomyślała. I zrobiła to. Odbiła się, aby zniknąć w czeluści pustyni. Aby już nie powrócić. Aby na zawsze pozbyć się rzeczywistości. Poczuła jak opada. W dół. Coraz niżej i niżej. Upadła. Ale nie na piasek, ani tym bardziej nie na kamienie. To było coś miękkiego. O wiele bardziej miękkiego. Jak... Chmura...Otworzyła oczy. Znajdowała się na wielkiej puchowej, białej poduszce zrobionej z...piór? Popatrzała w dół. Było już tak blisko! Na poduszce wleciała do pokoju. Poszewka od razu wyleciała przez okno, a ona bez namysłu podbiegła, aby zobaczyć, kto ją tu przysłał. Rozejrzała się. Po prawej stronie ktoś właśnie błyskawicznie zamykał okno. Nie zdążyła zobaczyć kto, ale to przywołało kolejne pytanie. Co teraz? Czy ktoś, kto ją uratował powie co się stało Pansy? A może wybawił ją, aby Pansy nie poniosła kary? Może jedno i drugie? Powstrzymując ogromną chęć pójścia do toalety poszła, aby się położyć.  Na materacu leżała pidżama. Nie taka zwykła. Kiedyś widziała w niej Pansy. Jeszcze w szkole. Ubrała się i usiadła. Donośne grzmoty targały zamczyskiem, a ona była sama. Nie miała nikogo, do kogo mogłaby się odezwać. Z trudnością zamknęła oczy. Przypomniało jej się uczucie, które nią targało, gdy spadała. Co ona najlepszego chciała zrobić? Jak mogła nie móc stawić czoła Pansy. W jej głowie zadźwięczały słowa Czarnego Pana. Jeszcze nas potrzebuje. Więc najgorszą karą dla niej byłoby kilka minut Cruciatusa. Przeszedł ją dreszcz. Znowu.  Przerażona położyła się na twardym materiale i targana emocjami zasnęła. Co się stało, to się nie odstanie. Teraz trzeba tylko przetrwać.

czwartek, 5 września 2013

Twierdza strachu i bólu. Rozdział 4

Hej Haj Hello! Świeżutki  średniej długości rozdział dla Was. Dedykuję go Klaudii Malfoy i Angusy  za świetne zbetowanie, i bezcenne rady, a także dla Dramione Granger za dodawanie mi otuchy :P

Otworzyła oczy. Po prawej stronie dostrzegła blask światła. Na krótko. Najwyraźniej ktoś wniósł tu kobiety i właśnie w tej chwili wychodził.

 -TRZASK!

Zniknął ostatni promień światła. Szerzej otworzyła oczy, które zaczęły się już przyzwyczajać do wszechobecnego mroku. Wszystko ją bolało. Siedziała na zimnym kamieniu, a ręce miała ciasno zamknięte w kajdanach wysoko nad nią. Rozejrzała się. Dziewczyny nie były związane... Czy ona była tak potraktowana dlatego, że śmierciożercy myśleli, że może uciec? Albo... -pokiwała głową jakby chcąc odpędzić przerażające myśli.-Nie, nie mogli jej tego zrobić, przynieśli je tutaj dopiero teraz. Odetchnęła.

Wtedy poczuła, że nie ma różdżki w wewnętrznej kieszeni kurtki.

Chociaż...na co by jej się zdała, gdy nie mogła się nawet poruszyć, aby wygodniej usiąść?

 -Jesteśmy w Twierdzy Morden .-powiedziała Ginny.-Tak mówił Yaxley do Macnair’a, gdy nas tu wnosili. - wyjaśniła

 Wzdrygnęła się przerażona. Z Morden wracało się tylko w trumnie...Jeśli było się śmierciożercą. One były ofiarami. Jeżeli wyjdą z tego cało... Nie mogła wyzbyć się myśli, że im się to nie uda. Z drugiego końca komnaty dochodziło ciche łkanie. Pomyślała o pani Weasley. O tym, jak ją prosiła, aby były ostrożne. O tym, że dla dobra wszystkich poświęciła wszystkie swoje dzieci... O tym, jak bardzo ich wszystkich kochała.

 -Nie uśpili cię?- Zapytała Hermiona- Oparłaś się im aż tak?

 - Miona, zachowujesz się jakbyś nie znała śmierciożerców. Jasne, że uśpili. Carrow próbował we mnie nawet strzelić Avadą, ale nasza kochana Trixie go powstrzymała. Powiedziała, że Czarny Pan chce się nami- tu głos jej zadrżał- pobawić.- Mało ją wstrząsnęło ostatnie słowo. Trybiki jej mózgu zatrzymały się na Czarnym Panie.

 -Jak on... - nie mogła uwierzyć - Przecież on nie żyje!-powiedziała cicho. Nie mógł mieć więcej horkruksów... Jakim cudem ?! Czyżby naprawdę był nieśmiertelny? Czy dostał to, czego - od kiedy dowiedział się, że jest czarodziejem - tak bardzo pragnął?

 -Też tego nie rozumiem. Mówili już o nim jak nas wiązali. Nie sądzę, żeby wybrali kogoś innego. Nie słuchaliby go. Są zbyt żądni władzy, żeby móc się komuś innemu poddać.

 -Co...Ach...Dobrze się czujecie? Jesteśmy całe? Są wszyscy?

 Odpowiedziały właśnie przebudzonej Lunie jedynie chrząknięciem. Padma też już nie spała.

 -Co...Co się teraz z nami stanie?-zapytała najmłodsza i najdelikatniejsza wśród nich- Gabrielle.

-Ale dlaczego oni nas...złapali? Będziemy niewolnicami? Będą nas torturować?

 Nagle usłyszały jęk.

 -Ginny ? To ty?

 -Harry! Harry to ty ?! Jak ? Co oni ci zrobili?!  

 Ginny od razu podsunęła się bliżej niego.

 -Harry! Powiedz coś, gdzie jesteś? Nic nie widzę! Dziewczyny zróbcie coś!- Nie słyszały jej jeszcze tak rozemocjonowanej.- Nie!!! Otwórz oczy!

 -Voldemort...On użył mojej krwi, znowu odzyskał ciało...Ja... Ja nie chciałem, a tym razem nie mogli mi jej zabrać siłą...Oni mnie torturowali...Pokazywali jak ranią...Ciebie...I Hermionę...

 Za pewne na widok tych strasznych wspomnień zemdlał. Ginny zaczęła płakać, a Hermionę dręczyły wyrzuty sumienia. Jak ona go mogła wtedy tak potępiać ?! Wiedziała, że Harry oddałby za nie wszystko, on oddał dla nich wszystko. Ale nie. Musiała wtedy namówić panią Weasley, żeby go wysłała na poszukiwania Morden. A teraz... To przez nią Voldemort odzyskał ciało. Próbując jakoś ukarać Harry'ego za błąd ułaskawienia śmierciożerców zamieniła życie niewinnych ludzi w koszmar. Miała ochotę płakać. Upaść i już się nie podnieść. Utopić się we własnych łzach. Podciąć sobie żyły łańcuchami oplatającymi ciało Harry'ego...

Nie! Nie teraz. Tyle już zepsuła. Nie może zawieść tej garstki ludzi, która jej została. Musi je wszystkie stąd uwolnić. Jeśli ma ponieść klęskę, to w walce. Postanowiła. I od swojej decyzji się nie...

 -TRZASK! - ktoś otworzył drzwi. Ginny natychmiast przesunęła się z powrotem na swoje miejsce, ale wchodzący i tak ją zauważył, gdy zapalał światło.

 - Zobaczyłaś już co spotkało twojego kochasia?- Na twarzy Draco Malfoy’a zagościł złowrogi, kpiący uśmiech.- Pójdziecie za mną- jego głos był przesiąknięty pogardą- I bez żadnych sztuczek Weasley, bo twój cukiereczek już nie wstanie!

 Wstały. Wszystkie prócz Hermiony, która nadal była zakuta w kajdany.

 -A ty, szlamo, dlaczego nie robisz tego co rozkazuję?- rzucił jej kpiący uśmieszek. Odwdzięczyła się tak palącym spojrzeniem, że gdyby wzrok mógłby zabijać ten głupi Malfoy już dawno leżałby bez życia na zimnym, czarnym kamieniu. Machnął różdżką. Kajdany ze szczękiem opadły, a Hermiona natychmiast wstała. I od razu pożałowała tej decyzji. Zakręciło jej się w głowie, więc musiała się oprzeć o ścianę, na co na twarz Dracona wstąpił szerszy niż dotychczas uśmieszek.

 -Ruszać się- powiedział do czwórki która szła przed nim. Sam poczekał, aż dziewczyna wreszcie wyjdzie z piwnic i stanie przed nim. Mocno złapał ją za ramię. Zbliżył twarz do jej ucha.

 -Jeżeli zrobisz coś nie tak. Powiesz nie pytana choćby jedno słowo, to natychmiast sprawię, że ty i ta cała twoja rodzinka w Transylwanii- widząc jej spojrzenie dodał- tak, wiem o nich. To będzie ich koniec. Och, nie bój się. Oczywiście, że ich zobaczysz. Lecz czy chciałabyś to oglądać to nie wiem. Jedno pyszałkowate słowo. Jedna szlamowata mina i możesz pożegnać się z myślą o pięknej rodzince po wojnie. Bo wojna trwa i trwać będzie póki Czarny Pan nie odniesie zwycięstwa.

 Popchnął ją do przodu. Szła kilka metrów za kobietami przed nią. Cała drżała, gdy Malfoy popychał ją raz po raz. Pierwszy raz miała ochotę się rozpłakać. Bić Dracona po szerokim torsie...albo klękać i błagać, aby im wszystkim dał wolność.

 Nie wiedziały, gdzie je prowadzi. Szli może pięć minut. Do czasu, aż mężczyzna nie otworzył wielkich, podwójnych drzwi.

 Stanęły przerażone przed wielką salą, na środku której wyrzeźbiono wielki tron. Wśród wybuchów śmiechu popchnięto je przed ów rzeźbę, na której siedział sam Voldemort. Wstał. Na sali zaległa cisza. Powoli obszedł każdą z kobiet. Żadna z nich nie drgnęła.

 -Która z was jest najmłodsza?- Zabrzmiał zimny, wysoki głos. Żadna z nich nawet nie poruszyła ustami.

Mocno spoliczkował Gabrielle, przy której stał. Mógł użyć różdżki, aby zadać jej ból, ale ona i tak wybuchła płaczem

 -Dlaczego nie odpowiadasz jak do ciebie mówię?! Weź ją!- Zwrócił się do Malfoy'a - Albo nie...Weź wszystkie trzy-tu wskazał na Padmę, Lunę i Gabrielle. Dracon po kolei wyrzucał je za drzwi na końcu samemu wychodząc. -Hmmm... Co by było dla was największą karą za niszczenie ciężkiej pracy samego Lorda Voldemorta? Może...śmierć? Nie...za mało wrażeń. Cruciatus ? Za szybko byście zwariowały. A my potrzebujemy rozrywki prawda?

 Śmierciożercy zaczęli klaskać.

 -Więc może tu z nami zostaniecie? Kto chce tą rudą?

 Z koła śmierciożerców wystąpiła jedna osoba. Alecto Carrow.

 -Dobrze...Hmmm... Jeszcze będzie mi potrzebna, więc nie...uszkodź...jej...za bardzo.- Ostatnie słowa wypowiedział tak wolno i dobitnie, że Hermionie stanęło serce. co się stanie z biedną Ginny? Co ta ropucha jej zrobi?!

 -A teraz ta szlama.-Tym razem wystąpiły aż trzy osoby. Miała wielką nadzieję, że to Goyle ją dostanie. O służeniu Bellatriks nie mogła nawet myśleć, a Pansy... Ta pogarda...

 -Bella, ty nie, potrzebujemy jej w miarę dobrej formie. Gregory, ty tak samo... No więc zostaje nam Parkinson...Niech ci już będzie. Będziesz wspaniałą panią dla niewolnicy.

 -Rusz się!- Spuściła głowę i poszła długimi, ciemnymi korytarzami za swoją nową panią.

niedziela, 1 września 2013

Podziękowanie, The Versatile Blogger

Bardzo dziękuję Lafcarnum Inflamare za nominację do nagrody The Versatile Blogger

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwL19Hf5h-Q0Pd835aNpad7x2c7Nc3ON7eDv4uHxxfMfKFALPSr6rBFkrYRxduvjZ5PPfnuObSkLKZ3ymsq8ina7MxQYSdsY5C7K2gQgT2z916m8tA1GZlCXUm8uAIPjmyee57zKud6Qs/s1600/VersatileBlogger.jpeg

Wg. regulaminu każdy powinien:


  • podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu,
  • pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu,
  • ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie,
  • nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
  • poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów. 

7 faktów o mnie. I od czego by tu zacząć?


-W dzieciństwie chciałam najpierw zostać kasjerką w sklepie ( Tak wiem :P), potem weterynarzem.
-Teraz myślę, że kiedyś na pewno wyjadę z kraju.
-Moje największe marzenie to kolacja (lub obiad, albo chociaż kawa) z Tomem Feltonem ♥.
-Nienawidzę mojego wzrostu (162 cm :/)
-Kocham zwierzęta, szczególnie psy, nie przepadam za kotami.
-Harry Potter był pierwszą książką jaką przeczytałam. (miałam 6 lat) Do tej pory nie znalazłam serii, która mogłaby go choć trochę przyćmić.
-Może to dziwne, ale nie lubię romansideł. Moja historia będzie miała pazur.

Blogi, które nominuję:

1 http://charlotte-petrova-dramione.blogspot.com/
2 http://dramioneblo.blogspot.com/
3 http://dramione-gorycz-milosci.blogspot.com/
http://16latpozniejharrypotter.blogspot.com/
5. http://potterowskie-co-nieco.blogspot.com/
6.http://wodcieniachfioletu.blogspot.com/
7.http://www.fanfiction.net/s/8340060/1/Temat_tabu
8.dramione-sheireen.blogspot.com/
9.dramiona-na-zawsze-razem.blog.onet.pl/
10.nox-dramione.blogspot.com/
11.dramione-the-magic-world.blogspot.com/
12.dramionezakladomilosc.blogspot.com/
13.http://ayadeco.blogspot.com/
14.http://kroljulian.blox.pl/html
15.http://wwwtrembil.blox.pl/html
Ostatniej autorki niestety nie zdołałam powiadomić.















sobota, 31 sierpnia 2013

Miało być tak łatwo. Rozdział 3

Dzięki podpowiedzi Angus- SZUKAM BETY!
Rozdział świeżutki. I długi, prosto w wasze ręce. Mam nadzieję, że zaskoczę nawet tych z najbardziej wybujałą wyobraźnią.
-Albusie, czy mogę się nad tym dłużej zastanowić? Nie chcę podejmować żadnej pochopnej decyzji.

-Ależ tak oczywiście. Wyślij mi odpowiedź jutro, przez patronusa. A co do twojej dzisiejszej misji Molly wszystko Ci wyjaśni.

-Dobrze, dziękuję.- dyrektor otworzył drzwi do jadalni, najwyraźniej chcąc ją przepuścić, ale Hermiona właśnie w tym momencie uświadomiła sobie, że nie może teraz tam iść. Nadal była w puszystym szlafroku i podobnych kapciach.

-Przepraszam Cię, ale muszę iść do toalety, dopiero co wstałam.- Powiedziała trochę wymijająco. Dyrektor skłonił jej głową i lekko się uśmiechnął.

Poszła na najwyższe piętro, do swojego pokoju. Na łóżku-tak jak się spodziewała- leżały granatowe szaty. Złotka zawsze prała jej ubrania, a potem je segregowała i tworzyła uniwersalną garderobę na każdy dzień tygodnia. Szybko się przebrała i pobiegła do łazienki przemyć twarz. Na razie nie miała zamiaru myśleć o tym, co miało ją spotkać jako szpiega.

Przypomniała sobie, że Dumbledore mówił coś o dzisiejszej misji, w którą była wtajemniczona pani Weasley. Poszła do kuchni, mając nadzieję, że ją tam spotka, jednak była w błędzie. Spotkanie zakonu wyraźnie się przedłużało. No cóż. Poczeka jeszcze chwilę. Jeżeli nikt jej nie chciał o tym mówić od razu, to pewnie nic szczególnie ważnego.
Siedziała na krześle wpatrując się w mugoli za oknem przez najwyżej dziesięć minut. Wreszcie z zamkniętych drzwi zaczęło się wysypywać mnóstwo znanych osobistości, na czele z Minerwą McGonnagal. Wśród ogólnego gwaru wypatrzyła matkę Rona i pospieszyła, aby ją złapać, jeszcze zanim ktoś inny ją zagada.

-Pani Weasley, Pani Weasley!-miała szczęście, bo od razu ją zauważyła.

-Co? Och tak... Hermiono, Albus mówił ci o twojej misji?

-Tak. Powiedział, że pani jest o wszystkim poinformowana.

-Widzisz kochana, śmierciożercy wczoraj dokonali kolejnego odrażającego mordu. Musisz razem z Ginny, Luną, Padmą i Gabrielle jechać do tej wioski ,zmodyfikować pamięć i przywrócić zdrowie kilku mocno zranionym dziewczynom

Czyli standard- pomyślała. Dlaczego śmierciożercy musieli być tak podli? Jednak pani Wesley mówiła dalej.


-Wysłałabym tam tylko Ginny i Lunę, ale mógł tam zostać jeszcze jakiś śmierciożerca. Dlatego jedziecie wszystkie. Tylko błagam- bądźcie ostrożne.

Miała złe przeczucia. Pani Weasley nigdy nie wysyłała ich w tak dużym gronie na tak rutynową akcję. Czuła, że może stać się coś niedobrego, ale co miała zrobić? Musiała jechać. Nie mogła zawieść kobiety która teraz tak bardzo bała się o swoją córkę.

-Dziewczyny czekają na ciebie na górze, w sypialni Ginny i Luny.

-Już idę.


-Miona!

Luna, Padma i Gabrielle od razu pobiegły ją uściskać.


-Tak dawno się nie widziałyśmy!


Także je uścisnęła. Tak się cieszyła z tego spotkania. Ostatnio widziały się na przyjęciu z okazji zabicia Voldemorta.

-To co jesteś gotowa? Możemy tam już lecieć?- zapytała Padma.

-Tak, tylko że nie będziemy tym razem lecieć. Wioska wcale nie jest blisko. Niestety musimy się deportować.

-Ale...Przecież... Ja i Padma...-wyjąkała zmieszana Gabrielle.

-Przestańcie robić z siebie niczego nie umiejące czarodziejki! Padma niech złapie za rękę Hermionę, a ty Gabrielle będziesz leciała ze mną. - Szybko rozsądziła sprawę Ginny- Już?
-TIVERTON!

Wszystkie aportowały się na czymś co wyglądało jak rynek małej wioski. Teraz przypominało raczej tartak po przejściu olbrzyma. Albo tornada. Było pusto i cicho. W pewnym momencie coś przemknęło za nimi. Królik, a za nim wiewiórka. Dziwny widok. Stanowczo zbyt niezwykły, jak na zrównaną z ziemią wioskę.


Weszły do jednej z ruin- pozostałości najwidoczniej kiedyś pięknego domu. Pusto.
Potem zauważyły coś co wyglądało na świątynię lub kościół. Zajrzały do środka. Na ołtarzu leżał najlepszy i najodważniejszy auror jakiego kiedykolwiek znały ,a obok niego kilka nieruszających się postaci w ciemnych pelerynach

-Ucie...Uciekajcie stąd, to pu...pułapka.- Były to jego ostatnie słowa. Zacharczał jeszcze raz i opadł na ołtarz bez życia. Tylko jego magiczne oko nadal się ruszało, jakby chciało im także coś przekazać.

Stanęły przerażone. Wojna już i tak zebrała ogromne żniwo, i pewnie koszmar szybko się nie skończy. Szalonooki Moody umarł w trakcie walki. Tak jak chciał. Bez szumu, ale zabijając co najmniej kilku bydlaków, którzy niszczyli życie jego przyjaciołom i  innym bezimiennym ludziom.

-Pyk. Pyk. Pyk.- te znane im odgłosy od razu je otrzeźwiły. Wokół nich aportowało się piętnastu śmierciożerców. Były otoczone. Nie mogły nic zrobić, tak aby nie zostać trafionymi od razu kilkunastoma zaklęciami. Gabrielle- najmłodsza z nich wydała z siebie jęk. Jęk strachu i bólu.

Nie warzcie się nic robić!- Zabrzmiał gruby, przerażający głos jednej z postaci z maską.- Na kolana. Chyba chcecie, żeby wasze szlamowate rodzinki zobaczyły was jeszcze żywe co?

Od razu zrobiły to co im kazano. Rzeczywiście chciały wyjść z tego cało, chociaż wiedziały, że to prawdopodobnie niemożliwe.Każda z nich trzęsła się ze strachu.

- Niezły łup. Czarny Pan na pewno się ucieszy!- Zabrzmiał inny tym razem żeński, cienki i skrzekliwy głos, dobrze znany młodym kobietom.-Zwiążcie je, a potem uśpijcie i zanieście do Twierdzy. Wszystkie po kolei zostawały związane i uśpione. Gdy przyszła kolej na Ginny, ta zaczęła się wyrywać. Hermiona natychmiast wysłała patronusa, którego na szczęście nikt nie zauważył. Wtedy wyłączył jej się film. Nikt nie wiedział, co się teraz z nimi stanie.

Jak myślicie co się teraz stanie? 
Kaki

PS>>>Nie pomyliłam się :) Pan Wen naprawdę najpierw uśmiercił, a potem ożywił Voldzia :P


piątek, 30 sierpnia 2013

To o czym myślisz nie zawsze jest tym czego pragniesz. Rozdział 2

Pod ostatnim rozdziałem nie było ani jednego komentarza... Dlaczego? Bardzo mnie to ciekawi. Chociaż jeden, nikły, jednozdaniowy komentarz. Ale no cóż. Szkoda...
W wasze ( nie ukrywam że chyba trochę leniwe) ręce oddaję świeżutki, jeszcze cieplutki rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, ale chyba rozumiecie, że akcja dopiero się rozkręca, i niestety jeszcze trochę się rozkręcać będzie.

-Miona! Miona!-obudziło ją wołanie pani Weasley. Wstała z łóżka, przetarła oczy i narzuciła na siebie puszysty, biały szlafrok. Głęboko westchnęła, gdy ubierała kapcie. Była niewyspana i zmęczona. 

-Nie powinnam wczoraj w nocy tak się zadręczać!- Skarciła sama siebie w duchu. Zawołała Złotkę. Misterna skrzatka od razu się przed nią pojawiła trzymając kubek parującej czarnej kawy. Wręczyła go Hermionie, a ta podziękowała i mrugnęła do jednego z nowszych członków Kryształowej Łani. 

-Miona! wstałaś już? Chodź tu szybko!- Słysząc napastliwy ton Molly Weasley dziewczyna od razu straciła nadzieję na to, że jest wołana na śniadanie. Zeszła po stromych, brązowych schodach przyozdobionych włochatymi dywanikami, i zobaczyła zbiorowisko wielu osób siedzących przy ogromnym, okrągłym stole. Stały tylko dwie. Poczciwa mama Rona i Dumbledore.

-O, wreszcie jesteś kochanie. Mamy trudną eeee......sprawę. Z resztą... Przeczytaj sama.

Wręczyła jej karteczkę, na której napisane było około dziesięciu nazwisk.

-To główni śmierciożercy, którzy są jeszcze na wolności, a którzy w ostatnim tygodniu brali udział w przynajmniej jednym z tych wszystkich strasznych mordów. Ci, którzy byli najbliżej Voldemorta.

Rozwinęła rulonik. Przeraziła się. Myślała, że większość z nich już dawno została unieszkodliwiona.
Z ciężkim sercem czytała każdą kolejną pozycję na liście, która teraz wydawała jej się strasznie długa.

Bellatrix Lestrange
Theodor Nott
Lucjusz Malfoy
Dracon Malfoy
Narcyza Malfoy
Vincent Crabbe 
Gregory Goyle
Rabastan Lestrange
Amycus Carrow 
Alecto Carrow
Walden Macnair
Yaxley

Była przekonana, że to niemożliwe. Że nie ma możliwości, aby aż tyle okrutnych śmierciożerców mogło być na wolności.

-Możemy pójść w jakieś bardziej ustronne miejsce?- poprosił ją spokojnie Dumbledore.

-Och.-wzdrygnęła się, nadal myślała o kilku nazwiskach z listy-Dobrze, już, tak...idę.

-Chyba rozumiesz, że jesteś jedną z najzdolniejszych czarownic wieku.-powiedział Dumbledore. Nie spodobał jej się ten wstęp.- Dlatego to tobie przydzielane dotąd były tylko mniej niebezpieczne działania. Nie chcieliśmy Cię stracić. Jednak teraz, gdy Severus...został zamordowany przez Bellę...-Wysłowienie sprawiało mu coraz więcej trudności, jednak ona już się domyślała o co chodzi.

-Mam zostać szpiegiem- powiedziała cicho. Bardzo denerwowało ją to, że nie może nic robić, ale akurat tego wyzwania nie chciała przyjąć, niestety wiedziała, że dyrektora od decyzji już się nie da odciągnąć.

-Zrozum, tylko ty znasz się na oklumencji i legilimencji tak dobrze, jak profesor Snape. Inni by szli na niepotrzebną śmierć. Tylko ty zdołasz przeżyć. tylko tobie uwierzą, że przechodzisz na ich stronę. Nadal myślą, że się marnujesz. Przemyśl to, proszę cię.


czwartek, 29 sierpnia 2013

Gdy najdą cię wątpliwości, Rozdział 1

Oddaję do Waszej dyspozycji pierwszy rozdział. Błagam nie zlinczujcie mnie za jakieś małe błędy ortograficzne i za powtórzenia, rozdział oczywiście bez bety :) Wybaczcie też błędy składniowe, bo w pierwszym rozdziale po prostu tak musi być :) Wszystko trzeba naraz połapać. A teraz czytajcie i proszę, aby każdy zostawił choć jeden komentarz, z tym co mu się najbardziej podobało w rozdziale i ewentualnie z jakimiś zastrzeżeniami :P Dzięki.
 

  Już dawno zniknęła radość z powodu zniknięcia Voldemorta. Bardzo dawno. Nastały inne czasy. Czasy, których nikt się nie spodziewał. Nikt prócz jednego wątłego staruszka o ogromnej mocy i dziewczyny-kujonki.
^^^
-Her! Choć tu szybko. To znowu on.
Znowu ten dureń!-pomyślała i natychmiast zbiegła na dół po schodach Kryształowej Łani. Był to stary (i ogromny) dom jej babci. Stał się kwaterą Główną Zakonu , ponieważ Nora i inne jakkolwiek powiązane z Zakonem Feniksa domy podczas wojny zostały zburzone.
-Pamiętasz twojego najbardziej zagorzałego fana?
-Ginny! Weź przestań!-Rudowłosa zaczęła się śmiać.
 -Idź do niego a nie gadaj!
-No dobrze już dobrze.Wyjrzała przez okno i się skrzywiła. Zobaczyła tą pulchną, niezgrabną twarz, która ostatnio gościła za jej furtką aż za często. Jedyne co było w niej choć trochę znośne to usta. Pełne, o żywym odcieniu różu. Goyle nie został skazany przez członków zakonu tylko dlatego, że Harry się temu sprzeciwił. Z resztą nie jemu jednemu podarował wolność. Wśród tego grona znalazło się wielu śmierciożerców: Vincent Crabbe, Draco Malfoy a nawet Rabastan Lestrange. Denerwował ją Pan Harry Zarozumiały Bohater, Teraz ma za swoje. Szkoda tylko, że wszyscy czarodzieje za to płacą. 
-Witam cię Hermiono.- Goyle uśmiechnął się. Pewnie grymas miał wyglądać elegancko, ale dziewczynie bardziej przypominał minę, jaką Gregory zwykle robił na ucztach w szkole, gdy przed jego talerzem pojawiały się niezliczone ilości potraw.
-Czy pozwolisz mi wejść?
-Błagam cię Goyle, nie teraz, nie dzisiaj...
-Dlaczego nie mogę przynieść kwiatów najpiękniejszej kobiecie na świecie?
-Goyle!
-No dobrze już dobrze. Nie będę się naprzykrzał  Mam nadzieję, że zbywasz mnie z jakiegoś naprawdę ważnego powodu, a nie tylko dlatego, że łapiesz moich starych kolegów.
Zamknęła drzwi. 
Co za bezczelny typ! Jeszcze ma czelność myśleć, że ona może się w nim...zakochać. Myślałaby o tej sytuacji dalej, gdyby nie Ginny
-Hermiona! Halo!
-Co? Och, tak już już. co mówiłaś?
-Mówiłam, że szkoda że nie możemy go złapać i wsadzić do Azkabanu tak jak innych.
-Wiesz przecież, że przez to, że to Harry dał im wolność nie możemy nic robić, tylko on ich może uwięzić. A na to w najbliższym czasie się nie zanosi.-westchnęła i poszła do swojej sypialni by z powrotem zagłębić się w książce. Jednak nie mogła się skupić.                                   Denerwował ją już ten cały chaos i to, że nie może nic zrobić. Ciągle tylko „Siedź w domu i nie wystawiaj nosa na kłopoty” albo „Miona! Ja wszystko przygotuję, nie martw się.” a już najbardziej denerwowały ja teksty Rona: „Jak tylko wrócę, to obiecuję, że spędzimy trochę czasu razem.”Myślała wtedy o tym, że jest niepotrzebna, że jest niepotrzebnym ciężarem dla swojego narzeczonego. 
    Po dwóch latach związku ich uczucie powoli słabło. Krok po kroku stawało się mniejsze, niklejsze. Jednak wydawało jej się, że tak jest tylko w jej odczuciu. Ron. Uśmiechnęła się sama do siebie. Ron potrafił ją rozśmieszyć, ale za często robił się dziecinny. Powoli przechodził do rangi przyjaciela. Najlepszego przyjaciela jakiego kiedykolwiek miała. Oddanego, uroczego, opiekuńczego...On sobie wyobrażał, że ich związek jest najpiękniejszą sielanką na świecie, jednak ona... Te myśli zadręczały ją przez ponad dwie godziny. A później po prostu- zasnęła. Spała mocnym, spokojnym snem. Nie śniło jej się kompletnie nic. Już od dwóch lat nie miała koszmarów...
Kaki
I jak? Rozdział się podoba? Napiszcie coś w komentarzach proszę. :) Inaczej pan Wen nie będzie chciał pisać  :P Następny rozdział pewnie już za 2 dni :)

Prolog

Cześć.
• Będę się podpisywać Kaki
•Moja historia to klasyczne Dramione
•Wszelkie prawa do postaci ( prócz charakterów) posiada J.K.Rowling
•Bardzo proszę hackerów o zejście mi z oczu
•Nie denerwujcie się, że poszczególne posty nie do końca będą zgodne z książkami
•Jeżeli macie jakieś pytania- śmiało piszcie w komentarzach
•Nie bójcie się wyrażać krytyki. Postaram się poprawić, ale tylko gdy będę wiedziała co poprawić
•Nie mam pojęcia ile będzie rozdziałów. To zależy czy Wam się spodoba :P
•Nie wiem co ile będą rozdziały. Pewnie co tydzień
•Obiecuję, że historia na prawdę będzie ciekawa. Musi się tylko rozwinąć.

Proszę wszystkich, których prolog choć trochę zainteresował
o zgłoszenie się w komentarzu :) Wiem, że dramione to pożądany temat i nie mam zamiaru Was zawieść. Pamiętajcie, że piszę to dla Was (♥) I tylko dzięki komentarzom pan Wen nie będzie nawalał :)

Dzięki 
^^^Kaki^^^